Relacja z polsko-wenezuelskiej wyprawy speleologicznej, która helikopterem dociera na dziewiczą część płaskowyżu Sarisarinama, wyniesionego ponad 1000 metrów ścianami ponad dżunglę dorzecza Orinoko. Wyprawa bada gigantyczne koliste kratery na jego powierzchni, o głębokości 200 i 400 metrów, największe naturalne studnie świata i odkrywa we wnętrzu płaskowyżu labirynt pierwszych znanych jaskiń w skale kwarcytowej, będących prawdopodobnie najstarszymi jaskiniami świata.
Ujrzał twarze towarzyszy oblane niesamowitą zielenią i ociekające potem. Wilgotne powietrze kleiło się do gardła jak syrop. Ruszyli tnąc ścieżkę maczetami, biorąc zamachy, kosząc, lawirując. Więźli w gąbczastej tkance. Mchy wchłaniały buty, do ust pchały się paprocie. Pnącza, raz rozcięte, wracały zamachem tam gdzie przedtem wisiały. Poczuł się jak nurek opuszczony na bujnie rozkrzewioną rafę - w takie wykroty, dziury i kaniony było ukształtowane podłoże. Potężny pień o skórze zielonego jaszczura zwalił się, ledwie muśnięty dłonią i rozpadł na kęsy pulchnej, brunatnej waty. Ubranie, nabite haczykami roślin, pokryła papka z soków, próchna, grzybów. Dotarli pod przewieszoną ścianę, pod olbrzymi okap, do granicy lasu. Przeskoczywszy pod kurtyną sypiących się na głowy kropel, wkroczyli w obszar wiecznej suszy, do skalnej muszli zasłanej brunatnym kurzem ze startych liści, być może od stuleci nie znających wilgoci. Założyli tam biwak. Te studnie od dwu lat pobudzały wyobraźnię speleologów w kilkunastu krajach. Teraz mogli je zbadać.
Ranek 24 lutego 1976 r. był biały, mglisty, cichy. Słońce przeglądało zza mlecznych welonów. Kuczyński, Koisar i Zawidzki z pełnym ekwipunkiem weszli do jaskini i wspięli się po nachylonym balkonie. Korytarz. Płaski strop. Bez namysłu ruszyli poziomym tunelem, coraz szybciej, potykając się na rozrzuconych kamieniach. Po kilkudziesięciu metrach wreszcie mogli uwierzyć: to nie skończy się zaraz! Kuczyński omiótł ściany reflektorem. Wysokość pięć metrów, podobna szerokość. Przed sobą zobaczył kopiec pocięty w poziome terasy, jakby miniaturę chińskich pól ryżowych. Taka postać nacieku, tworzonego z węglanu wapnia przez płynącą wodę, jest dobrze znana z jaskiń wapiennych. Tu niepodobna było odgadnąć jaki minerał ją tworzy.
fragment książki