– Co ten Jacek taki dziś gadatliwy, już dwa słowa powiedział.
– E, siedzisz na mojej kanapce!
– Jakiej kanapce?
– Z sardynką!
Apetyt dopisuje wszystkim. Jeden z dyżurnych nalewa chochlą na plastikowe talerze dymiącą zupę ze skondensowanego mleka, drugi z wielką wprawą otwiera kolejne puszki mielonki i riapuszek.
Nagle w poranny gwar wdarł się chrapliwy, zniekształcony głos z bazowego „Klimka”:
– Kierownika, szybko kierownika do radiotelefonu!
Podrywam się i biegnę w kierunku namiotu technicznego. Nie mam wątpliwości, takim głosem woła się tylko w chwilach śmiertelnego niebezpieczeństwa.
– Bogdan włącz magnetofon – rzucam w biegu i chwytam radiotelefon.
– Tu baza, tu baza, mówi kierownik, co się stało? Odbiór!
Z radiotelefonu dolatują przerywane, niewyraźne słowa. Poznaję głos Chrobaka...
Źródło: okładka książki